W ostatnich latach w środowisku miłośników zwierząt coraz częściej słychać głosy, że jedynym dopuszczalnym źródłem pochodzenia zwierząt powinna być wyłącznie hodowla - najlepiej „zarejestrowana, legalna, sprawdzona”. Coraz więcej hodowców zaczyna więc wysuwać jednoznaczne postulaty: zakazać sprzedaży zwierząt w sklepach. Powód? Bo „i tak będą brać z rozmnażalni”.
Na pierwszy rzut oka wydaje się to logiczne - ale tylko do momentu, gdy nie przyjrzymy się temu bliżej. W świetle opublikowanego wcześniej artykułu „Nie każda hodowla to dobrostan” - absolutnie nie.
Jeśli hodowla uważa się za odpowiedzialną, rzetelną i działającą w interesie zwierząt, powinna unikać generalizujących postulatów, które uderzają w całe środowisko sklepów zoologicznych czy jakąkolwiek inną grupę „z definicji”. Dlaczego?
To sprzeczne z ideą odpowiedzialności jednostkowej
Skoro cały artykuł podkreśla, że nie każda hodowla jest dobra i że nie można ufać samej etykietce, to analogicznie - nie każda sprzedaż w sklepie zoologicznym musi być zła.Tak jak są hodowle etyczne i nieetyczne, tak są sklepy, które: Zakładając, że „sklepy i tak będą kupować z pseudohodowli”, hodowla powiela ten sam błąd, który często zarzuca innym: upraszcza, generalizuje i przypisuje winę całej grupie, zamiast rozmawiać o standardach.
To zamyka drzwi do współpracy
Współpraca między sklepem, hodowlą i fundacją może być ogromnym wsparciem dla opiekunów i zwierząt - ale tylko jeśli nikt nie przychodzi do rozmowy z założeniem: „Wy na pewno robicie źle, więc z wami nie gadamy”.W rzeczywistości wiele sklepów chętnie pośredniczyłoby w adopcji lub sprzedaży zwierząt wyłącznie od odpowiedzialnych hodowców - gdyby tylko istniał jasny, przejrzysty system kontaktów, zaufania i wspólnych standardów. Tymczasem wiele hodowli uznaje za „etyczne” jedynie modele zbliżone do własnego - czyli niewielkie hodowle domowe, często funkcjonujące w ramach jednego mieszkania. A przecież mogą istnieć także większe, profesjonalne hodowle, które działają z troską o dobrostan, przeprowadzają pełną socjalizację i chętnie współpracowałyby ze sklepami prowadzącymi sprzedaż odpowiedzialnie. To właśnie budowa sieci zaufania i jednolitych standardów - a nie wykluczanie całych kanałów dystrybucji - może realnie poprawić sytuację zwierząt.
Zakazy i wykluczające postulaty wpychają sprzedaż w szarą strefę - dokładnie tam, gdzie brak jakiejkolwiek kontroli.
To działa przeciwko wspólnemu celowi
Jeśli celem jest poprawa warunków życia zwierząt, to najgorsze, co można zrobić, to tworzyć podziały i stawiać barykady.Gdy odpowiedzialna hodowla występuje z postulatem:
„Zakazać sprzedaży w sklepach, bo wszyscy robią to źle”,
daje oręż rozmnażalniom, które działają po cichu i bez jakiejkolwiek kontroli.
Tymczasem odpowiedzialna postawa to taka, która mówi:
„Chcemy, by zwierzęta trafiały tylko w dobre ręce - niezależnie od tego, czy to przez sklep, fundację czy adopcję prywatną. Dlatego jesteśmy otwarci na współpracę z tymi, którzy chcą działać odpowiedzialnie.”
To traci wiarygodność wobec społeczeństwa
Osoby z zewnątrz, które kupiły zdrowego zwierzaka w dobrze prowadzonym sklepie, albo które widziały współpracę sklepu z lokalną fundacją, mogą odbierać takie postulaty jako hipokryzję.Zwłaszcza jeśli w tym samym czasie hodowle sprzedają zwierzęta:
Podsumowując
Nie, hodowle - nawet te rzetelne - nie powinny formułować zero-jedynkowych postulatów zakazu sprzedaży zwierząt w sklepach.Zamiast tego powinny promować:
Ludzie słyszą: „kupuj z hodowli”, ale nie wiedzą - z jakiej
W środowiskach zaangażowanych mówimy: są dobre i złe hodowle. I to prawda.Ale do przeciętnego człowieka, który nie zna tych niuansów, dociera tylko proste hasło:
„Nie kupuj w sklepie - kupuj w hodowli, bo to dobre i legalne.”I co robi taki człowiek?
Wpisuje w wyszukiwarkę „świnka morska hodowla” albo przegląda OLX.
Trafia na ogłoszenie ze słowem „hodowla” w nazwie - i ufa, że to jest właśnie to, o czym mówiono.
Nikt nie powiedział mu, że nie każda „hodowla” to odpowiedzialne miejsce.
Nie wie, że istnieją stowarzyszenia fikcyjne, że część hodowli nie ma żadnego planu ani standardów.
I właśnie dlatego odpowiedzialność za język i przekaz spoczywa na tych, którzy ten język kształtują - również na hodowlach.
0 komentarzy
Brak komentarzy
Masz coś do powiedzenia? W artykule jest błąd?
Zostaw komentarz
Twój głos naprawdę ma znaczenie.